11 listopada w całym kraju świętuje się Narodowy Dzień Niepodległości. Ma ono upamiętniać odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 roku, po 123 latach zaborów (pierwszy z nich miał miejsce w 1795 roku).
Po raz pierwszy 11 listopada został ustanowiony Dniem Niepodległości 23 kwietnia 1937 roku. Następnie został zniesiony ustawą Krajowej Rady Narodowej 22 lipca 1945 roku. Święto to przywrócono dopiero ustawą w okresie transformacji systemowej, która miała miejsce 1989 roku. Wybór 11 listopada uzasadnić można zbiegiem wydarzeń w Polsce z zakończeniem I wojny światowej dzięki zawarciu rozejmu w Compi?gne 11 listopada 1918, pieczętującego ostateczną klęskę Niemiec.
Jak obchodzimy Święto Niepodległości?
Narodowe Święto Niepodległości obchodzone jest niezwykle uroczyście. Na placu marsz. Józefa Piłsudskiego w Warszawie odbywają się defilady i wystąpienia z udziałem najwyższych władz państwowych, a przed grobem Nieznanego Żołnierza składa się wieńce. Dodatkowo w całym kraju organizowane są marsze, biegi, koncerty piosenek patriotycznych, jak również wykłady i inscenizacje historyczne.
Mazurek Dąbrowskiego
Jeszcze Polska nie zginęła, Marsz, marsz, Dąbrowski, Przejdziem Wisłę, przejdziem Wartę, Marsz, marsz, Dąbrowski… Jak Czarniecki do Poznania Marsz, marsz, Dąbrowski… Już tam ojciec do swej Basi Marsz, marsz, Dąbrowski…
|
Hymn
Mazurek Dąbrowskiego z 1797 roku. Od 1927 roku jest oficjalnym hymnem państwowym. Biały orzeł ze złotą koroną na głowie umiejscowiony na czerwonej tarczy. Orzeł ma głowę zwróconą w prawą stronę, skrzydła rozłożone oraz ostre zakrzywione pazury i dziób. Barwy Barwami Rzeczpospolitej Polskiej są kolory: biały i czerwony. Polska flaga ma kształt prostokąta. Podzielonego na dwa poziome pasy. Górny ma kolor biały, dolny czerwony.
|
Legenda o powstaniu państwa polskiego:
„O LECHU, CZECHU I RUSIE”
Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze wszyscy Słowianie zamieszkiwali wspólne ziemie i mówili jednym językiem, żyło trzech braci: Lech, Czech i Rus. Żyło im się dobrze i zgodnie, a z racji swej mądrości przewodzili poszczególnym rodom. Lecz nadszedł czas, kiedy ziemia nie mogła już wyżywić ich ludzi, w lasach zaczęło brakować zwierzyny, a w rzekach ryb.
Zebrali się bracia na naradę. Usiedli w cieniu rozłożystych drzew i zaczęli zastanawiać się nad tym, co mają począć dalej. Pierwszy przemówił najstarszy, pochmurny Rus:
– Bracia! Tak dalej być nie może. Nasze ziemie są już tak zaludnione, że głód może zajrzeć nam w oczy.
– Masz rację – przytaknął mu średni brat, Czech – ale cóż mamy robić?
– Powinniśmy poszukać nowych siedzib dla naszych plemion – odezwał się milczący do tej pory najmłodszy z braci, Lech.
– Dobrze radzisz! Wyruszymy, by znaleźć nowe ziemie dla naszych ludzi – powiedzieli zgodnie Czech i Rus.
Jak postanowili, tak uczynili. Zwołali współplemieńców, aby powiadomić ich o swojej decyzji. Złożyli ofiary, zabrali posążki domowych bóstw i ruszyli w drogę.
Na czele podążały straże i hufce zbrojnych, za nimi jechali trzej bracia i starszyzna plemienna. W środku pochodu – na wozach lub wierzchem – jechali starcy, kobiety i dzieci. Potem pędzono stada bydła, a ogromną kolumnę zamykali wojownicy, strzegący bezpieczeństwa i pilnujący porządku.
Niełatwa to była droga. Na każdym kroku czyhały na nich różne niebezpieczeństwa, ale Słowianie szli nieustraszenie przez gęste puszcze, przechodzili rzeki w bród, mijali górzyste krainy. Tylko z rzadka natrafiali na osady ludzkie. Mimo zmęczenia, uparcie podążali przed siebie.
Nadszedł dzień rozstania. Jako pierwszy pożegnał się z braćmi Rus, który wybrał krainę bezkresnych stepów i rozległych, żyznych równin, poprzecinanych siecią szerokich rzek.
– Żegnajcie, bracia, i pamiętajcie o mnie! Życzę wam szczęścia – rzekł, zebrał swój lud i skierował się z nim na północ.
Pozostali powędrowali dalej. Niebawem odłączył się od pochodu Czech. Podążył ze swym plemieniem na południe i tam, nieopodal góry, którą zwano Rzip, na ziemi urodzajnej i bogatej, założył swoje państwo. Najmłodszy z braci, Lech, wytrwale podążał naprzód. Wędrówka zbliżała się jednak do końca.
Pewnego dnia orszak zatrzymał się, bo ludzie byli zmęczeni i chcieli odpocząć. Podczas gdy mężczyźni rozbijali obozowisko, a kobiety zajęły się przygotowaniem posiłku, Lech bacznie rozglądał się wokół.
Gęste lasy pełne były zwierzyny, czyste rzeki obfitowały w ryby, a przejrzyste jeziora utwierdzały w przekonaniu, by zamieszkać nad ich brzegami.
Lech głęboko nad czymś rozmyślał. Późnym popołudniem zwołał starszyznę plemienną, a gdy mężczyźni zasiedli już przy ognisku, tak do nich przemówił:
– Wędrowaliśmy długo, szukając miejsca na naszą nową siedzibę i chyba dziś właśnie je znaleźliśmy. Chętnie zostanę tutaj. Okolica jest piękna, a żyzna ziemia wyżywi nas wszystkich. Chciałbym jednak wysłuchać waszej rady.
Zapanowała cisza, którą z rzadka tylko przerywały szepty. Po chwili odezwał się najbardziej doświadczony z całej starszyzny:
– Mądrość przemawia przez ciebie, Lechu. Twoi bracia, Rus i Czech, dawno założyli siedziby, tylko my wciąż jesteśmy w drodze. Zostańmy tutaj i zbudujmy gród!
– Gdybyż jeszcze bogowie zechcieli dać nam znak, gdzie rozpocząć budowę! – westchnął Lech.
Znowu zapadła cisza. Nagle jakiś szum przerwał milczenie i ogromny cień przesunął się nad polaną.
Zaciekawieni ludzie podnieśli głowy. Ujrzeli orła, który powoli opadał na gniazdo, znajdujące się w koronie wielkiego dębu. Na tle czerwonego, przedwieczornego nieba sylwetka ptaka odcinała się ostrą bielą.
– To znak od bogów! – krzyknęli zgodnym chórem ludzie.
– To dobra wróżba – rzekł uśmiechnięty Lech. – Tutaj się osiedlimy, a ten wspaniały ptak będzie nas ochraniał.
Tak też się stało. Na polanie zbudowano gród, a na pamiątkę orlego gniazda nazwano go Gnieznem. Orzeł biały na czerwonym tle stał się herbem państwa polskiego, które bierze swój początek od Lecha.